środa, 9 maja 2012

Wróciłam...

... do domu. Ostarnio 'dom' to pojęcie względne, ale tam dom mój gdzie mąż mój ... i już nie ma nieporozumień. Dziwny powrót. Miasto jakoś się nie cieszy z tej okazji - przywitało mnie deszczem. Głowa zareagowała paskudnym bólem. Stopień mojego zamotania doskonale oddaje fakt, że zupełnie nieświadomie popiłam kawą tabletki przeciwbólowe. 

Poleciałam do Polski na pogrzeb babci. Wiadomość walnęła we mnie jak grom z jasnego nieba, bo choć babcia swój wiek juz miała i chorowała, to jednak nie było to nic zagrażającego życiu. Wszyscy byli zaskoczeni, że przyjechałam, a ja nawet nie pomyślałam, że jest inna możliwość. Przy okazji była to czytelna wiadomość dla moich rodziców, że jakby co to mogą na mnie liczyć.

A ja mogę liczyć na złośliwe ciotki, zagmatwane animozje rodzinne i inne teg typu przyjemności. Na szczęście mogę też liczyć na przyjaciół i namacalne dowody, że życie toczy się dalej, a jak się nie poddać to też można się trochę do przodu potoczyć.

Nie było mnie w sumie kilka dni, a mam wrażenie jakby to był miesiąc. A może to ten ból głowy zaburza mi postrzeganie... W każdym razie jakoś na razie potykam się wracając do rzeczywistości. I nie chodzi mi wcale o nowe szpilki, które spodobały mi się od pierwszego wejrzenia... a już od pierwszego włożenia wiedziałam, ze będą kłopoty.


3 komentarze:

  1. Przykro mi z powodu śmierci babci :( na śmierć bliskich nigdy nie jest się przygotowanym ... Jak najszybszego i bezbolesnego powrotu do codzienności Ci życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wyrazy współczucia. Śmierć bliskich boli.

    OdpowiedzUsuń