Pyszny chlebek kupiłam. Malutki, kosztował jakby był ze złota, ale smakował cudnie. Znaczy się dalej smakuje, bo zjadłam jedynie pół.
Takie dziś cuda i dziwy się dzieją. No może bardziej dziwy niż cuda. I tramwaj, który się popsuł mnie nie zdenerwował. I pan doktor przepisał mi dodatkowe lekarstwa- przy okazji odkryłam, ze środek reklamowany w telewizji jako antydepresyjny jest po prostu skondensowanym dziurawcem. Zabawne jest to, że pan doktor nie przepisał mi go w celu antydepresyjnym... a ja jeszcze wczoraj zastanawiałam się, czy sobie go w tym celu nie zakupić. Efekt placebo jest nie do przecenienia. Z dziwów jeszcze studenci byli mili, pan w administracji też. I ogólnie jakoś tak pozytywnie.
Tylko czekam z niecierpliwością na pewne informacje. Jeśli w przyszłym tygodniu do mnie nie dotrą, to sama zacznę się o nie dobijać.
dzien przesilenia przed jutrzejszym sniegiem... oby do konca, oby do konca :) a co za info? :)
OdpowiedzUsuń