poniedziałek, 9 lutego 2009

Temat mocno oklepany, ale...

Przyjaźn to taka trudna do uchwycenia relacja. Czy ktoś jest naszym przyjacielem chyba powinniśmy po prostu wiedzieć, powinniśmy to czuć i tyle.

No chyba, że jest się taką lekko upośledzoną emocjonalnie osobą jak Zielona. Nie wiem i nie czuję. Wiele osób nazywam swoimi przyjaciółmi, a potem przykro mi, że oni tak nie myślą o mnie. Bo to chyba musi być dwustronne, czyż nie?

No więc skoro nie czuję, to chciałabym jakoś zdefiniować, żeby później do tej definicji moc przypasować konkretnego delikwenta i mieć jasność sytuacji. Ostatnio słyszałam, że przyjaciel to taka osoba, z którą możemy porozmawiać o wszystkim (o najbardziej prywatnych sprawach). Mówi się też, że przyjaciel nie zostawi w potrzebie. Ale czy ja wiem, czy to byłaby wystarczająca definicja. Pogotowie ratunkowe plus jakiś telefon zaufania - czy to przyjaźń?

Wydaje mi się, że przyjaciel powinien po prostu być. Albo co najmniej dawać znaki, że jest. A przede wszystkim powinien chcieć być.

Sama nie jestem zbyt dobra w przyjaźni. Owszem, jeśli się mnie poprosi to pomogę i wysłucham wszystkich problemów. Z tym "byciem" to chyba gorzej.

Zwłaszcza kiedy tak bardzo mi smutno i samotnie, a nie pozostaje mi nic innego nić napisanie kilku słów na blogu, zastanawiam się, dlaczego nie potrafię mieć przyjaciół.

5 komentarzy:

  1. Przyjaźń jest bardzo trudna do zdefiniowania... przyjaciel to chyba właśnie ktoś, kto jest, bez względu na wszystko i bezinteresownie. Mam kilku przyjaciół - siostry- które bez względu na wszystko kocham i mogę powiedzieć wszystko, przyjaciółka z gmnzajum - jednak teraz martwię się o tą naszą przyjaźń, widujemy się tak rzadko, że nie można jej pielęgnować. No i we wrześniu poznałam dwie dziewczyny, świetnie się dogadujemy, one nazywają mnie przyjaciółką, ale ja chyba jeszcze boję się tego słowa.. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. przyjazn trudno zdefiniowac, kazdy chyba ma wlasna definicje. ja wiem jedno- przyjazn nie jest przyjaznia bez chocby jednej wielkiej burzy, bez skazy. dopiero przelamanie jakiegos nieporozumienia daje poczucie przyjazni prawdziwie ugruntowanej. bo rozczarowac sie tak latwo, tyle mamy wymagan, lekow i humorow... wybaczyc i zrozumiec to dopiero wyzwanie! zycze jak najwiecej przyjaznych dusz!

    OdpowiedzUsuń
  3. Przyjaciele podnosza nas do gory, kiedy nasze skrzydla zapomna jak sie lata...
    Z ta przyjaznia to chyba przekombinowane jest, wiesz. Nie jest przyjacielem ten co codziennie idzie z toba na spacer, czy ten co odbiera telefon. Przyjazn nie musi byc widoczna. Przyjaciel to niekoniecznie ten co zjadl z nami beczke soli i zna lepiej niz my sami... ale ten co byl z nami w piekle i dalej ma ochote wybrac sie z nami na wakacje.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie jestes sama z tym "problemem", ja tez nie wiem do konca jak to jest i czy tak naprawde mam przyjaciol. Ale jak poczytalam komentarze, to przylaczam sie do slow Shyji - bez burz nie ma przyjazni, wiec jak sie nad tym glebiej zastanowie to mam dwie przyjaciolki. Wiecej i glebiej wnikac nie da rady, bo okaze sie, ze sama jak palec jestem na swiecie :-(

    OdpowiedzUsuń
  5. ja się staram być dobrą przyjaciółką, a może starałam. bo gdy przestała się tym przejmować jakoś więcej ludzi wokół mnie, a blog to moja choroba, której nie leczę

    OdpowiedzUsuń