Miałam wrócić do domu, zjeść coś, wypić kawkę i ochoczo zabrać się do pracy. Plan "się rypnął" około kawki. Nagle poczułam, jaka jestem zmęczona. Poza tym odkryłam, że wcale nie wracam tak wcześnie jak mi się wydawało i aż tyle, ile planowałam nie dam razy zrobić.
Czyli dzisiaj muszę postawić na autosugestię. Wszystko się uda. Ze wszystkim zdążę.
Poza tym to takie świetne uczucie, kiedy udaje się przemknąć bez zatrzymania czy upadku po bardzo cienkiej linii.
Inni mają sporty ekstremalne, ja mam swój terminarz (ostatnio muszę zapisywać w nim nawet najdrobniejsze sprawy, żeby niczego nie zapomnieć).
hihihihihiiii a ja ostatnio musialam zaszyć się w domu na dwa dni i wyłączyć wszystko, co mnie mogloby ze swiatem skontaktować, bo bylam w nastroju tak nieprzysiadalnym, ze już nie wiedzialam, czy to pms, czy depresji początki, czy chorobsko jakieś wykluwające się, czy jakieś schorzenie natury psychicznej, no bo ile można na pogodę zwalać...? Ale to jednak pogoda!
OdpowiedzUsuń