Już o tym pisałam. I nawet Agnieszka mnie wyśmiała, ale nie dam się zrazić do własnego tematu:)
Ale ja mam szczęście do ludzi. Pomagają mi się podnieść i z kretyńskich dołków, jak i wydostać się z poważnych problemów, a czasem po prostu są umożliwiają mi zachwycać się, jakim to wspaniałym człowiekiem można być. I jak tu nie wierzyć w Anioły, takie lokalne, chwilowe.
Dziś moim Aniołem była Ola. Ola potrafi śmiać się ze swojej depresji, ze swojej pechowości (która jednak nie przeszkodziła zrobieniu dwóch tytułów magistra zrobione jednocześnie). Ola przygarnęła mnie, kiedy nie miałam się gdzie podziać na uczelni, zrobiła mi przepyszną herbatę, dała rogalika (z czekoladą!), zaproponowała współpracę naukową - choć wie, że o nanotechnologii prawie nic nie wiem. Co najważniejsze, zapewniła promyczek słońca na cały dzień.
Taka Ola to prawdziwy skarb, też mam u nas w pracy taką Olę, której bardzo wiele zawdzięczam. I nie ja jedna.
OdpowiedzUsuńPewnie to kolejny taki Anioł :) Dobrze, że Ktoś nam stawia na drodze takie Ole.
Ciepłe pozdrowienia znad stosu prac, które sprawdzam (tak jakby... bo ciągle jeszcze jednym okiem w necie)