Spać. Zastanawiam się czy zrobić sobie trzecią już dzisiaj kawę i walczyć z wszechogarniającą sennością, czy po prostu to olać i iść spać.
Rzut oka na listę "to do" powoduje natychmiastowe nastawienie wody na kawę, włączenie płyty z angielskimi idiomami i załadowanie prania do pralki. Nikt mnie nie przekona, że takie listy się nie sprawdzają.
Dziś jest podły dzień. Smętna, przygnębiająca pogoda. Wyłażą na wierzch wszystkie potworki siedzące w głowie.
Listy sprawdzają się... U mnie w taki sposób, że jak na nie patrzę, to mi się nagle znajduje tysiąc innych spraw spoza listy, które muszę zrobić natychmiast, zanim jeszcze zrobię coś z listy. Dzięki temu mam błysk w szafie, wypolerowaną kuchenkę, zabawki Młodszego stoją na baczność, a moja praca nadal leży i kwiczy...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wieczorową porą,
to nazywamy paradoksem nauki/pracy naukowej...
OdpowiedzUsuńnie mialas podobnie np.podczas sesji na studiach?:D
nienawidze takich dni. n-i-e-n-a-w-i-d-z-e! czlowiek musi walczyc z totalna niechecia do wszystkiego i do siebie. niby chcialoby sie wcisnac glowe w poduszke, ale obowiazki nie pozwalaja.
OdpowiedzUsuńNa studiach miałam identycznie. Razem z przyjaciółką współlokatorką myłyśmy okna przed najtrudniejszymi egzaminami, pastowałyśmy podłogę, jak my przez te wszystkie sesje przeszłyśmy to do tej pory nie wiem...
OdpowiedzUsuńpozdrowienia popołudniowe