poniedziałek, 18 lipca 2011

O motywacji...

...a raczej jej braku. Próbuję zakolejkować sobie wszystkie "powinnan", "muszę" i "chcę", ale nie jestem w stanie zmusić się do wykonywania kolejnych zadań z listy. Zwłaszcza, że formalnie to pracuję jednocześnie na dwóch komputerach wykonując kilka rzeczy na raz. W praktyce sprowadza się to do śledzenia "paska postępu" lub po prostu trzymania kciuków, żeby nie komp się nie zwiesił, bo prcuje już od tygodnia.
Wolne moce przerobowe mogłabym wykorzystać na setki sposobów... ale mam problem żeby się do czegoś zabrać.
Kiedy tak się nad tym zastanawiam, to muszę stwierdzić, że zwykle nie wychodzę zwycięsko z tych prób motywacji. Nie jedną rzecz już zarzuciłam - począwszy od gry na instrumencie przez robienie zdjęć na pisaniu opowiadań i wierszy kończąc. Nie żeby świat na tym stracił. Ale nie potrafię być też konsekwentna w moich postanowieniach (no wiecie, odchudzanie się, ćwiczenia, dbanie o mieszkanie, podlewanie roślinek, takie tam).
No właśnie, miałam jedno takie postanowienie... żeby nie marudzić. I nie będę. Jak to mówi mój brat: "kokodżambo i do przodu". Spakowałam już torbę na siłownię, może dziś nawet dotrę na ten aerobik.

20 komentarzy:

  1. Do ćwiczeń dał mi motywację Szczęściarz i to dosłowną "jak nie chcesz chodzić na step, to ja sobie zajęcia z kosza na ten termin znajdę"... Ja step naprawdę lubię, ale wyjście nań jest ciężkie:)Może właśnie motywacja z zewnątrz jest kluczem? Miłego dnia

    OdpowiedzUsuń
  2. Przydałby mi się jakiś solidnie motywujący argument, bo na razie patrzę, jak urlopowy czas przecieka mi przez palce, książki leżą, pisanie też leży - może to temperatura za oknem działa demotywująco. Dotarłaś na aerobik?

    OdpowiedzUsuń
  3. Jesteś po prostu zwyczajną dziewczyną. I jeśli to Cię uspokoi, to ja też tak mam! Cóż. Najwyraźniej daleko nam do ideału. Ale i tak fajne z nas babki. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. @nina: zewnetrzna motywacja nie jest wystarczajaca niestety:)
    @Rosomaczka: poczatek urlopu zwykle tak wyglada - trzeba odreagowac;-)
    @DoDa: Jasne, ze fajne:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ty, chodź się umówimy, bo ja też już drugi tydzień nie mogę dotrzeć na ten aerobik. W kupie może pojdzie latwiej. ;/
    pijana_powietrzem

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobra, to robimy tak - ktora w ciagu 24 godzin nie dotrze na jakies zajecia ruchowe umieszcza karna notke na blogu;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. A nie za małe zagrożenie? Pisać umiemy to notka nie problem. Może jakieś utrudnienie?

    OdpowiedzUsuń
  8. jakies pomysly na "karnosc"?;<

    OdpowiedzUsuń
  9. Groźba zamieszczenia zdjecia brzuchola?

    OdpowiedzUsuń
  10. o nie, to moze ostatecznie zakkonczyc kariery naszych blogow. Zamkna je za publikowanie takich tresci;-) Moze upublicznienie swojej wagi i wskaznika bmi wystarczy?;)

    OdpowiedzUsuń
  11. ok, stoi. to ja sobie na 6 rano budzik nastawie chyba. a wiesz ze az mnie w zoladku sciska?

    OdpowiedzUsuń
  12. waga to moj duży kompleks i podstawa większości zaniechań w zyciu. publiczne upowszechnianie jej nie jest zwyczajnym klik - wyslij. ale dla mojego lenistwa - dobry pstryczek.

    OdpowiedzUsuń
  13. krotko mowiac: wprowadzamy terror;]

    OdpowiedzUsuń
  14. kochana... Libia to przy tym peurto rico ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Udalo sie:) Godzina na silowni:)

    OdpowiedzUsuń
  16. o ktorej ty bylas na tej silowni?
    podejrzane!!! :)

    ja tez bylam, ale dzis. i dresy mnie przyjely do wspolnoty :D jutro o 9 zaczynamy na calego :)

    tylko jak bedzie z wytrwaloscia?

    OdpowiedzUsuń
  17. Pamietaj o roznicy czasu;-) Jestem 6 godzin do tylu:)
    A jesli chodzi o wytrwalosc... hmm.. moze po prostu co jakis czas trzeba robic rachunek sumienia i szukac dalszej motywacji?

    OdpowiedzUsuń
  18. no tak, czas jest rzeczywisty dla mnie :)
    grunt to przetrwac pierwszy tydzien, potem sie czlowiek przyzywczai, tak przynajmniej sobie wmawiam ;p

    OdpowiedzUsuń
  19. Każdy ma prawo do takich dni, gdy nic się nie chce, może jesteś przemęczona? Nie wiem, jak u Ciebie z pogodą, ale te permanentne burze w Polsce sprawiają, że - mam wrażenie - jesteśmy coraz smutniejszym narodem. Sama to odczuwam, gdy zaledwie w dwie godziny po przebudzeniu się ziewam i najchętniej zakopałabym się pod kołdrą...

    OdpowiedzUsuń