poniedziałek, 13 maja 2013

Poniedziałek*

Mimo, że  paskunie jestem dzisiaj niewyspana, wszystko jakoś wygląda lepiej. I nie przeszkadza mi nawet, że kawa jakaś taka super gorzka (mocno palona? ktoś się zna?).

Kilkadziesiąt razy opowiadałam w ten weekend, że mąż dostał tą super pracę i spotykałam się z pytaniem "Ale to co ty zrobisz?" (dla niewtajemniczonych: ja tu jeszcze muszę postudiować, a mąż będzie w Nowym Jorku jakies 7 godzin jazdy stąd). Z takim przekonaniem wszystkim odpowiadałam, że to się jakoś ułoży, że sama w to uwierzyłam. Wciąż się boję małostkowości i upierdliwości mojego szefa, ale cóż... będzie co ma być. Zaczeliśmy interesować się rynkiem mieszkaniowym w NYC. Na początku nas to przerażało (te ceny! te klitki!), ale trochę się opatrzyliśmy już. Po prostu nie przywykliśmy do myśli, że mąż będzie w końcu zarabiał porządne pieniądze. Mojego aktualnego wynagrodzenia nie wystarczyłoby nawet  na czynsz za najmniejszą kawalerkę i piwnicy na Manhatanie. 

A poza tym, słońce świeci, praca idzie do przodu (powoli, ale stabilnie), wygląda na to, że na jesień pojadę do San Diego na konferencję (!). Zobaczymy, co ten tydzień przyniesie.

PS. Zapisałam się na online kurs o zywieniu. Ciekawy punkt widzenia mają Amerykanie - i widzę, że nas też to czeka. Może następnym razem coś napiszę.

I jeszcze piosenka - niezupełnie w moim stylu, ale wpadła mi w ucho i dobrze się sprawdza na poniedziałek:



*Ha! Zaskoczyłam Was, co? Nie było mojego tradycyjnego poniedziałkowego narzekania;-) Mam nadzieję, że tego nie pożałuję:)

2 komentarze:

  1. Szczerze mowiac nie zwrocilam uwagi na te Twoja tradycje ... wiec moze nie istnieje ;)
    Tyle ciekawego sie w Waszym zyciu dzieje ... zazdroszcze, ale tak pozytywnie, bez zawiści :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Poniedzialek to chyba dla każdego jest trudny

    OdpowiedzUsuń