wtorek, 1 października 2013

No to oficjalnie jestem osobą, która śmiga na konferencje w balerinkach, pakując do torebki szpilki, żeby w kluczowych momentach wyglądać lepiej.

Rozmawiałam dzisiaj z moją potencjalną bratową, w jakim momencie życia jesteśmy i jak bardzo tego nie przewidziałyśmy. Tyle jest dobrych momentów, które lubię kolekcjonować.

Jednym z takim momentów, był ostatni poniedziałek. Byłam w Nowym Jorku, mężu polazł do pracy, to ja postanowiłam sobie zrobić wyluzowany dzień. Najpierw wybrałam się do kawiarni, gdzie zasiedziałam się przy cappuccino przygotowując wykład dla studentów (bo gdzie indziej złapać dajmowe wi-fi). Później spacerek po High Lane - dosyć oryginalnym nowojorskim parku. Jest to kawałek starej lini kolejowej (takiego wiaduktu), przerobiony na ładny teren do spacerów. Obiecałam trochę zdjęć z Nowego Jorku, oto one:

 Miejscami jest bardziej zielono, a miejscami więcej budynków.

 I trochę sztuki ulicznej;-)


6 komentarzy:

  1. Zawsze jesteśmy w jakimś uwarunkowaniu, ale zawsze możemy stwierdzić, że pomimo naszych chceń, nie jest to najgorsza czasoprzestrzeń :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak Ci kiedykolwiek w NY będzie źle, to pomyśl sobie, że gdzieś tam jest taka tanka, która Ci piekielnie tego miejsca zazdrości! :))

    OdpowiedzUsuń