czwartek, 12 lutego 2009

Luźne refleksje i zaskakujące wnioski

Na moim pierwszym blogu napisałam kiedyś, że sensem mówienia jest bycie słuchanym. Nie wiem, czy sama na to wpadłam, czy gdzieś to usłyszałam i wryło mi sięw mózg. A co jest sensem rozmowy?

Czym właściwie jest rozmowa? Najpierw ja mówię,a ty słuchasz, następnie zamieniamy się rolami, i tak aż nam się znudzi? Chyba nie.

Choć często tak właśnie się zdarza. Sama się na tym łapię. Zwłaszcza, jeśli kogoś długo nie widuję. Kiedy spotykamy się wreszcie, mam tyle rzeczy do opowiedzenia. Opowiadam część swojej historii, ta osoba opowiada część swojej kiedy łapię oddech i tak na zmianę, aż w końcu się wygadamy. Chwila milczenia i tak naprawdę dopiero wtedy zaczyna się rozmowa.

Ludzie często próbują z sobą rozmawiać monologami. Może dlatego,że to wygodne, bo nie trzeba słuchać, co ta druga osoba ma do powiedzenia. Nie trzeba próbować tego zrozumieć.

Znam takiego jednego mistrza rozmowy. Paradoksalne jest to, że nikt nie nazwałby go rozmownym.

Czyli co? Tak mi z tych rozważań zaczyna wynikać, że sensem rozmowy jest słuchanie. Odwrotnie niż przy mówieniu. Czyżby rozmawianie i mówienie, wcale nie miały ze sobą tyle
wspólnego?

4 komentarze:

  1. Ja myślę, że rozmowa to wspólne wypowiedzenie swoich poglądów i myśli na dany temat. Są różne gatunki rozmów więc ciężko uogólnić... Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam takie same wnioski dotyczące rozmowy i ciągle trafiam na osoby, które zastępują dialog równoległymi monologami...
    Ciepło pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
  3. rozmowa, to zawsze mowienie, sluchanie i sam komunikat :D czasem jeszcze szmery :) i atmosfera, otoczenie :D wiele czynnikow do zepsucia najciekawszych historii :)

    OdpowiedzUsuń
  4. moze wszystko zalezy od tego z kim rozmawiamy? faktycznie jest tak, ze czasem prawdziwa rozmowa rozkreca sie jak juz trzeba sie zbierac...

    OdpowiedzUsuń