niedziela, 3 maja 2009

Czasami myślę,

że zwariowałam. Zupełnie i doszczętnie.

Ostatnimi czasy mam bardzo przyjemne weekendy i szalenie stresujące tygodnie. Myślałam, że to moja wina, że z niczym się nie wyrabiam, ale popatrzyłam na to z dystansem i stwierdziłam, że owszem jest to moja wina, ale nie spowodowana lenistwem, lecz głupotą. Albo po prosty nie umiem liczyć do 24.

Nie dość, że studiuję dziennie dosyć ciężki kierunek, to jeszcze pracuję - i to na cały etat. Co najmniej raz w tygodniu mam zajęcia kursu fotograficznego, a samo robienie i przygotowywanie zdjęć też zajmuje sporo czasu. Do tego zaczęłam udzielać się w duszpasterstwie akademickim - dwa razy w tygodniu. No i zgłosiłam się do wolontariatu - co najmniej raz w tygodniu odwiedzam panią Jadwigę.

I kiedy brakuje tego buforu zwanego weekendem - kiedy to można nadrobić różne zaległości z jednej czy drugiej uczelni, nie tylko poniedziałek staje się piekłem.

Niby człowiek uczy się na błędach, ale przecież z niczego nie zrezygnuję. Byle do wakacji.

6 komentarzy:

  1. zycie z akrotkie jest zeby rezynowac z tego co jest dla nas wazne i z tego co nam pozwala to spelniac... po smierci odpoczniemy.

    OdpowiedzUsuń
  2. tylko po co i na co to wszystko?

    OdpowiedzUsuń
  3. Robisz to co lubisz, prawda? A to przeciez w zyciu najwazniejsze ...

    OdpowiedzUsuń
  4. Och, myślę, że gdybyś z czegoś zrezygnowała zrobiło by Ci się "łyso". Sama niedawno miałam wiele zajęć, ale nie potrafiłam zrezygnować, wszystkie coś dla mnie znaczyły..;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Do wakacji bliżej jak dalej, więc i czas na podładowanie baterii szybko nadejdzie;)))

    OdpowiedzUsuń
  6. z ika się zgadzam.. do wakacji coraz bliżej a zapewne wtedy odetchniesz i pomyślisz... ze to co robiłaś wniosło dużo w Twoje życie :)
    a jaka satysfakcja będzie ?:)

    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń