W piekarniku właśnie dopieka się zapiekanka ziemniaczana (z cyklu "co można ugotować na jutro z tego co mamy w lodówce"), więc może stąd takie kulinarne porównanie... ale chyba innych słów nie znajdę. Po prostu wszystkie smaki dzisiejszy dzień przyniósł. Choć na początku zapowiadało się, że będzie jedynie gorzko i kwaśno. Popłakałam się w pracy. I mogę próbować nazwać przyczyny i wymieniać, ale tak naprawdę stres nazbierany musiał znaleźć ujście. Kiepską chwilę wybrał, ale chyba udało mi się i chłopaki z labu nie zauważyli. Albo nie wiedzą jak na babskie fanaberie reagować i udali, że nie widzą. To też miło z ich strony.
Ale na szczęście były też inne smaki. Koleżanka podsunęła mi niezłe motto na tą końcówkę semestru: "God loves brave girls". Chciałabym podkreślić, że jest to prawdziwa chińska mądrość. R. ma do mnie więcej cierpliwości niż ja sama. I dobrze, bo okazuje się, że spędzanie takich ilości czasu ze sobą jednak nie jest takie rewelacyjne... w każdym razie czasami.
No i skończyło się na lodach. Czekoladowych. Czyli na słodko.
Ale na szczęście były też inne smaki. Koleżanka podsunęła mi niezłe motto na tą końcówkę semestru: "God loves brave girls". Chciałabym podkreślić, że jest to prawdziwa chińska mądrość. R. ma do mnie więcej cierpliwości niż ja sama. I dobrze, bo okazuje się, że spędzanie takich ilości czasu ze sobą jednak nie jest takie rewelacyjne... w każdym razie czasami.
Łzy czasem muszą popłynąć, bo inaczej byśmy eksplodowały. A myśl prawdziwa ;)
OdpowiedzUsuńwolalabym znalezc jakies inne zabezpieczenie przeciwko eksplozjom... jakies takie mniej inwazyjne dla otoczenia;-)
OdpowiedzUsuńsejsmograf sobie załóż na plecy ;DDD
OdpowiedzUsuń;]
OdpowiedzUsuń