Wczoraj byliśmy zaproszeni do domu kolegi z uczelni. Cudowna rodzina - ma trzech synów (najstarszy 8 lat najmłodszy 9 miesięcy), wspaniałe jedzenie (faszerowana cukinia to był hit, ale dań było mnóstwo). Bardzo sumpatyczni ludzie.
Tylko momentami miałam wrażenie, ze konwersacja toczy się trochę tak jakby spotkały się zebry z kucykami w zoo - "A jak to u Was wygląda?". Bo ten kolega i jego żona są z Jordanii i trudno było uniknąc porównywania kultur.
Mój mąż był szczwany i przeczuł, że nie nalezy się wychylać i nie próbował uścisnąć ręki gospodyni na przywitanie. Dobre miał przeczucie, bo nie można. I całą rozmowę nie zwracała się do nas bezpośrednio, jedynie przez męża (no chyba, że mówiła coś do mnie). Sama trochę bałam się czasem strzelić jakąś gafę (jestem w tym niezła;-)), ale tak naprawdę Polska dla nich jest równie egzotyczna, co dla nas Jordania.
Małżonek mój był szczególnie zainteresowany możliwościa poślubienia 4 żon. To znaczy o możliwości już dawno wiedział, teraz dopytywał o detale. Nie powiem, żeby to nie było dla mnie podejrzane;-)
A te dzieciaki takie urocze. Znów się zastanawiam, czy przyjazd tutaj to był dobry pomysł. Jak długo można odkładać powiększenie rodziny...
Fascynujące są możliwości poznawania innych kultur tak "na żywo", wiele stereotypów wtedy może legnąć w gruzach :)) ja w ten sposób poznałam Irak :))
OdpowiedzUsuńRzeczywiscie, wiele:) Z drugiej strony wiele moze sie potwierdzic. POwiem szczerze, ze wszystkie moje stereotypy legly w gruzach jesli chodzi o Iran. Jesli chodzi np. o Arabie Saudyjska to raczej sie potwierdzily.
OdpowiedzUsuńTrochę zazdroszczę Ci tych możliwości poznawania nowych ludzi, kultur, tego wyjazdu... Korzystaj, ile wlezie, żyje się jeden raz.
OdpowiedzUsuń