piątek, 17 czerwca 2011

Wariacki tydzień

Ciężki tydzień już prawie za mną. Bardzo udany (o tym za chwilę), ale również bardzo męczący.
Jeszcze tylko jeden dzień pray i weekend. Ta myśltrzyma mnie przy życiu. Nawet się do tej pracy za bardzo nie śpieszę. Popijam poranną kawę i się relaksuję,
bo nie dość, że spędzam po 12-14 godzin na uczelni, to jeszcze jakieś zło stało się z naszym materacem i nie można się wyspać.

Wariacki tydzień. Kupiliśmy samochód (jak na razie odpadła jedynie gałka od dźwigni zmiany biegów), zaczęłam korepetycje (jak na razie boję się wsadzać język między zęby przy 'the', bo się boję, że go sobie ugryzę). Wszystko mnie boli, bo zaczęłam też intensywniej ćwiczyć. Nawet na jogę się wybrałam. Nic mnie ni stresuje bardziej niż 20 minut relaksacji. Już tam nie wrocę;-)

Na szczęście dziś już piątek - czyli dzień spod znaku take it easy. I taki jest plan.

3 komentarze:

  1. Czyli teraz może być już tylko lepiej :)) I tak trzymaj :)) Macham łapą

    OdpowiedzUsuń
  2. haha... tylko galka... tylko joga :) kochana... ty wez butelke martinii i rozwal sie w hamaku z mozgo-za-przeproszeniem-trzepem jakims pisanym lub granym. ave :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Na początek gałka... strach się bać, co będzie dalej. Mam nadzieję, że kolejny tydzień był spokojniejszy. Pozdrowienia pogodno-truskawkowe przesyłam,

    OdpowiedzUsuń