Stanowczo po trzech dniach roboczych powinien być jeden dzień wolny. Praca od poniedziałku do środy po 10-11 godzin powoduje, że w czwartek i piątek przypominam bardziej zombie niż doktoranta.
Póki co, tydzień zostaje tak jak jest i muszę się mobilizować, żeby coś dzisiaj mądrego zdziałać. Rozwiązaniem jest wykonywanie durnej roboty jak np. pisanie maili, rozsyłaniem różnorakich przypomnień, drukowanie publikacji (czytanie będzie później) i robienie zdjęć.
Gapa jestem, bo jestem dziś półprzytomna, a obiecałam koleżance, że to ja mogę robić za kierowce kiedy dziś pojedziemy na zakupy. Rzadko ostatnio prowadzę, a dziś czuję się naprawdę rozkojarzona.
Acha, nie wiem czemu, ale przeinaczenie imienia z Rahul na Raul to wielki nietakt. Ups:)
A teraz nareszcie weekend i wypoczniesz, mam nadzieję.
OdpowiedzUsuńDodam jeszcze, że na tym basenie dzielnie bym Ci towarzyszyła w szybkim ubraniu się, spakowaniu, przeczesaniu i wyjściu :)
Dzisiaj wypoczelam a od jutra znow trzeba nieco popracowac;)
OdpowiedzUsuńNo, kochana! Jak mogłaś pomylić imię?? :))) A co do dodatkowego wolnego dnia- podpisuję się pod postulatem :) Trzymaj się Kobieto, do piątku już coraz bliżej
OdpowiedzUsuń