piątek, 3 sierpnia 2012

Wielki Kanion

Z Las Vegas (które nas wcale nie powaliło na kolana) pojechaliśmy zobaczyć Wielki Kanion Kolorado. Najpierw wybraliśmy się na zachodnią część Kanionu, gdyż mój sprytny mąż znalazł jakąś indiaństką trasę, którą mozna dojechać do samej rzeki. Było trzeba wykupic przepustkę, gdyż jest to teren rezerwatu. Droga była oczywiście dosyć dzika i nieuczęszczana. Momentami nie byliśmy pewni, czy nasz mały kompaktowy samochodzik (oczywiście wynajęliśmy najekonomiczniejsze auto;-)) da radę i musilismy jechać z zawrotną prędkością około 10 mil/h... ale było warto.

Była to nasze pierwsze spotkanie z Arizoną i wszystko cieszyło nas jak dzici. Zwłaszcza kaktusy.

Następnie ruszyliśmy na południową krawędź kanionu (South Rim) - czyli tam, gdzie większość turystów się udaje. Oczywiście znów nie wybraliśmy najkrótszej trasy - postanowiliśmy zahaczyć o kulotwą Route 66.

Teren Kanionu i okolic to Park Narodowy. Trzeba kupić przepustkę ($20 za samochód - ważne na 7 dni). Był to pierwszy Park Narodowy, który odwiedziliśmy podczas naszej podróży i bardzo nam się podobała organizacja. Przy wjeździe dostaję się materiały informacyjne, mapki itp. Samochód zostawia się na parkingu, i można sobie chodzić lub podjeżdżać darmowymi busami. Ze względu na odległości autobusy są bardzo przydatne (dla zainteresowanych: taką mapkę dostaje się przy wjeżdzie).

Od razu ruszyliśmy do najbliższego punktu widokowego. Kanion robi niesamowite wrażenie. Jest dużo większy niz sobie wyobrażaliśmy - z większości miejsc zupełnie nie widać rzeki.

Trudno było zrobić zdjęcia, które oddają jego wielkość - zdjęcia, na których są ludzie pomagają odczuć jego rozmiar:

Gdybyście się kiedyś wybierali polecam pojachenie najpierw na ostatni przystanek czerwonej linii, a później wracanie stamtąd pieszo lub podjędżanie po przystanku. W autobusie siedziałąm z nosem przyklejonym do szyby podziwiając wszystkie widoki - jednak znów, zdjęcia jakoś tego nie odddają zbyt dobrze. Zasiedzieliśmy się tam do wieczora oglądając zachód słońca, efektem czego mieliśmy problem ze znalezieniem noclegu (kempingi w samym parku były pełne - najlepiej rezerwować z tygodniowym wyprzedzeniem - a szkoda, bo rewelacyjmie byłoby pojść zjeść sniadanie nad samym kanionem:)).

Następnego dnia dalej zwiedzaliśmy południową krawędź - tym razem na wschód. Ostatnim przystankiem była bardzo ciekawa wieża widokowa. Z tych okolic były bardzo dobre widoki na rzekę.


Następnie pojechaliśmy na pólnocną krawędź (North Rim). Tamten teren jest otwarty dla turystów jedynie w lecie. Jest tam dużo więcej lasu i mniej turystów. Dotarliśmy dosyć późno - w sam raz żeby poczekać na zachód słońca;-)

Sama droga na północną krawędź też była ciekawa. Z tego co paiętam było to jakieś 5-6h jazdy, a po drodze widzieliśmy np. mosty Navajowybudowane na rzeką Kolorado, która wcale nie wygląda w tym miejscu na taką, co taki wieki kanion wyrzeźbiła;-)


Z rzeczy, które mogą Was jeszcze zainteresować. Na dno Wielkiego Kanionu można się dostać na dwa sposoby - są organizowane wycieczki na mułach - trzeba je rezerwować ze znacznym wyprzedzeniem. Są również szlaki. Jednakże są one raczej przeznaczone na kilkudniowe wyprawy. Jest jeden czy dwa, które można zrobić w jeden dzień, ale jest to ryzykowne. Trzeba mieś naprawdę duże zapasy wody (jest niesamowicie gorąco, a nigdzie po drodze nie da się uzupełnić wody) i ogólnie być rozsądnym. My się nie skusiliśmy, bo ja nie czułam się na siłach (kiespko sobie radzę w upale).
Dajcie znać jeśli macie jakieś pytania:)



4 komentarze:

  1. Aaaaaa... - ten kanion jest gigantyczny. Właśnie sobie uświadomiłam, że coś, co przez lata brałam za lęk wysokości, jest chyba w rzeczywistości lękiem przestrzeni. Od samego patrzenia na zdjęcia zakręciło mi się w głowie. A kaktus bajeczny. Na wycieczkę na mułach nie dałabym się namówić (też ze względu na upał). Fajnie, że na mapce odległości są podane również w kilometrach, zupełnie nie potrafię przeliczać mil. Całość robi niesamowite wrażenie, nawet w oparciu jedynie o zdjęcia i Twoje opisy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wlasnie ja tez ciagle mam problemy z milami - ale juz sie wyrabiam:) Rozmiar kanionu dobrze oddaje ilosc godzin jakie trzeba poswiecic na objechanie go, zeby dojechac z poludniowego konca na polnocny:)

      Usuń
  2. No i poczułam się jakbym tam była ;) Piękne widoki!

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowna relacja, a kiedy się zdjęcia powiększy, to w ogóle zawrót głowy :)
    Swoją drogą, jak w ogóle mnie mało ruszają ubrane świątecznie choinki, tak ubranego w świecidełka kaktusa chętnie bym na żywo zobaczyła.

    OdpowiedzUsuń