Wieczorem spakuję walizkę, jutro ranu mąż podrzuci mnie na dworzec, a po trzech godzinach będę na miejscu.
Jadę na konferencję - nic nie prezentuję, więc po prostu będzie czas, żeby posłuchać czegoś ciekawgo, poznać fajnych ludzi. Jedyny stres to targi pracy, gdzie takie firmy jak Google, Intel, IBM czy Microsoft będą przeprowadzać rekrutację. Może mi się poszczęści i dostanę się na rozmowę. Trzymajcie kciuki, bo chciałabym znajeźć jakieś praktyki na wakacje. A każda rozmowa to dobre doświadczenie.
Mam nadzieję, że trochę się oderwę i wypocznę, bo trochę już mnie wszystko zaczyna przytłaczać. No ale jak tu z czegoś zrezygnować.
Wzięłam się za nauczanie Amerykanów języka Polskiego. Przychodzi 5-10 osób. Chyba im sie podoba skoro wracają co tydzień.
Udzielam się też w parafii - w niedzielę mam szkolenie (akurat jak z konferencji wrócę).
Nawet na dodatkowy online kurs się zapisałam.
Mam z tego wszystkiego wiele radości, ale wiadomo, na wszystko trzeba. Jestem takim typem, że potrzebuję też czasu dla siebie. Takiego, że nic nie muszę. Jak takiego nie mam to tracę energię niemal ekspotencjalnie. Może uda mi się na tej konferencji odpocząć. Najwyżej oleję trochę wykładów i posiedzę patrząc jak statki wpływają do portu.
Na pewno da się odpocząć, a szukanie praktyki przy okazjii też się uda :) miłego odpoczynku i trzymam kciuki :)
OdpowiedzUsuńW takim razie trzymam kciuki i mam nadzieję, że się uda i pójdzie wszystko po Twojej myśli :)
OdpowiedzUsuńJa też lubię takie leniwe dni - raz na jakiś czas oczywiście... I powodzenia życzę!
OdpowiedzUsuń